Styl we wnętrzach – czy wiesz, że na chwilę obecną jesteśmy w stanie wyodrębnić go w ponad 50-ciu odsłonach?
Znalezienie tego jedynego może być zatem nie lada wyzwaniem, tym bardziej, że powszechną dziś praktyką jest łączenie w jednym wnętrzu kilku z nich.
Zadania nie ułatwiają nam przeglądarki internetowe, w których autorzy grafik często błędnie przypisują dane przedmioty do określonego stylu. Przez takie praktyki niejednokrotnie powstają nieporozumienia na linii architekt-klient.
Przykład?
Wpisz w wyszukiwarkę frazę ‚krzesło skandynawskie’. Po kliknięciu w grafikę, na większości miniatur, wyświetli się najprawdopodobniej wszystkim znany, bardzo popularny model.
W czym problem? Ano w tym, że wcale nie jest to krzesło wywodzące się ze stylu skandynawskiego, a jedynie do tego stylu pasuje. Tak naprawdę jest to krzesło zaprojektowane przez Amerykanina dla amerykańskiej firmy w latach ’50-tych w stylu biomorficznym.
Podobnie jest z białymi ścianami czy drewnianymi podłogami – nie są skandynawskie, są NEUTRALNE i jedynie pasują do wnętrza urządzonego w tym stylu.
A czym w ogóle jest ten cały STYL? Najkrócej mówiąc jest kompozycją charakterystycznych elementów, które tworzą pewien klimat. Styl ma pewne składniki bez których nie uda nam się go zdefiniować. Jest niczym przepis na ciasto, które aby wyszło musisz użyć konkretnych składników. W przypadku STYLU to forma, materiał wykonania i wykończenie.
WAŻNE!
Jedna lampa w pomieszczeniu w stylu glamour nie czyni całego wnętrza takim. Jeden przedmiot to za mało!
Jak zatem odkryć w jakim wnętrzu czujemy się najlepiej i w jakim stylu chcielibyśmy mieć urządzone wnętrza?
I najważniejsze… Stylu we wnętrzu nie odkryje się intelektualnie, przeglądając gazety. Aby poznać swój styl trzeba z nim trochę poobcować. Obserwuj siebie. Obserwuj swoje przyzwyczajenia, nawyki i upodobania. Wyjeżdżasz na wakacje, urlop, wyjazd służbowy i zatrzymujesz się w hotelu urządzonym w konkretnym stylu. Tam spędzasz kilka dni i dopiero wtedy jesteś w stanie stwierdzić czy w danym wnętrzu czujesz się dobrze, czy jednak coś nie gra.
Osoba, która lubi otaczać się dużą ilością przedmiotów, kanapę zasypuje kilkunastoma poduszkami, a w kuchni lubi trzymać przyprawy na wierzchu, nie będzie czuła się dobrze w stylu minimalistycznym. Choćby nie wiem jak takie wnętrza się jej podobały, w ostateczności mieszkanie urządzone w tym stylu zamęczyłyby ją.
Patrząc na zdjęcie działa nam tylko zmysł wzroku. Zupełnie czym innym jest przebywanie w otoczeniu wszystkich tych widzianych przedmiotów i kolorów, a czym innym oglądanie ich na zdjęciu siedząc w zupełnie innym otoczeniu.
Kiedyś sama myślałam, że lubię wnętrza jasne, czyste, pozbawione większych akcentów kolorystycznych. Tak ładnie wyglądają w katalogach, a na Instagramie wśród innych miniatur najbardziej przyciągają wzrok. Są przyjemne dla oka i bije od nich spokój. W praktyce okazało się jednak, że wchodząc do takiego pomieszczenia po pierwsze – nic nie czuję, nie uderza we mnie żaden impuls zaciekawienia, a po drugie po dłuższym czasie przebywania w nich czułam, że czegoś mi tam brakuje. Podświadomie zaczęłam dodawać kontrastujące przedmioty, przemalowywać jedną ścianę na inny kolor, wieszać odcinające się kolorystycznie zasłony…
Teraz wiem, że wnętrze, w którym chcę mieszkać powinno mieć choćby jeden element w kontrastującym kolorze, na przykład ciemną podłogę, która odbija całą jasną resztę. Wiedza ta kosztowała mnie jednak trochę czasu, konieczności przebywania w różnych miejscach i kilku zmian we własnym mieszkaniu.
Po drugie
Nie podążaj ślepo za modą. Był taki czas, że wszyscy chcieli mieć urządzone mieszkania w stylu skandynawskim ( więcej możesz o nim przeczytać tu ). Jak już wcześniej wspominałam, nie wszystkie przedmioty które pasują do tego stylu, rzeczywiście nim są. Warto zatem przy pierwszych konsultacjach z architektem, kiedy rozmawiamy o oczekiwaniach klienta odnośnie jego wymarzonego wnętrza, posiłkować się konkretnymi zdjęciami rzeczy, które nam się podobają, a nie ogólnymi hasłami typu właśnie ‚styl skandynawski’.
Przykład?
Jakiś czas temu zgłosiła się do mnie Pani, która chciała mieć sypialnię urządzoną w stylu skandynawskim. Pokazała projekt zrobiony wcześniej przez innego architekta, który spełniał wszystkie warunki by do owego stylu go zaliczyć. Jej jednak w ogóle się nie podobał. Z biegiem naszych prac okazało się, że sypialnia marzeń miała być zrobiona w stylu eklektycznym, o którym istnieniu Pani wcześniej nie słyszała. Jest to dowód na to, że swoje upodobania często próbujemy oprzeć na panującej aktualnie modzie. Później jednak okazuje się, że czegoś we wnętrzu brakuje. Teoria nie pokrywa się z praktyką, bo jak już wspominałam, entuzjazm z oglądania zdjęcia nie zawsze pokrywa się z entuzjazmem późniejszego mieszkania.
Moja rada na podsumowanie jest taka – oglądajmy zdjęcia, przebywajmy w różnych miejscach i konfrontujmy to wszystko z naszymi przyzwyczajeniami. Poszukiwanie własnego stylu we wnętrzach to długa podróż, która może nigdy się nie zakończyć – z biegiem czasu zmieniają się bowiem nie tylko trendy, ale i my sami. Do pewnych rzeczy dojrzewamy, od niektórych odzwyczajamy. Niech zatem proces poszukiwania nie będzie celem samym w sobie, lecz wspaniałą podróżą. Jak już bowiem wiadomo – to wędrówka daje szczęście, nie jej cel.